Kto mieczem wojuje… czyli słów kilka o nierzadko szkodliwej działalności organizacji społecznych.
O SPOŁECZNYM OPORZE I NIECHĘCI DO INWESTYCJI MOGĄCYCH ZNACZĄCO ODDZIAŁYWAĆ NA ŚRODOWISKO NAPISANO JUŻ WIELE, PODOBNIE JAK O KONFLIKTACH POJAWIAJĄCYCH SIĘ NA TYM TLE MIĘDZY LOKALNĄ SPOŁECZNOŚCIĄ ORAZ ORGANAMI ADMINISTRACJI, WSPIERANYMI PRZEZ STOWARZYSZENIA EKOLOGICZNE, A INWESTOREM. PRAKTYKA POKAZUJE JEDNAK, ŻE DZIAŁANIA WSPOMNIANYCH ORGANIZACJI MOGĄ OKAZAĆ SIĘ BARDZIEJ SZKODLIWE DLA GMINY I JEJ MIESZKAŃCÓW, NIŻ DLA SAMEGO INWESTORA.
CZY ZAWSZE NA KORZYŚĆ?
Taktyka stosowana przez organizacje społeczne, polegająca na zgłaszaniu się do postępowań i zaskarżaniu wszystkich decyzji korzystnych dla inwestora, wydawanych przez organy administracji publicznej, może nieść ze sobą daleko idące negatywne skutki, które odczują nie tylko władze samorządowe, ale przede wszystkim sami mieszkańcy.
Wyobraźmy sobie sytuację uzyskania przez inwestora korzystnych decyzji niezbędnych w toku procesu inwestycyjnego – mowa tu o decyzji środowiskowej, warunkach zabudowy i ostatecznie pozwoleniu na budowę. Po uzyskaniu tego ostatniego, przedsiębiorca niezwłocznie przystępuje do realizacji inwestycji. Nierzadko procedura uzyskania wszelkich decyzji niezbędnych do realizacji przedsięwzięcia ciągnie się latami, często za sprawą działalności organizacji społecznych, które za punkt honoru postawiły sobie zaskarżenie każdej decyzji, postanowienia, czy innego aktu wydanego w toku trwającej procedury. Trudno zatem dziwić się inwestorowi, który, po ciągnącej się latami batalii, przystępuje natychmiast do realizacji inwestycji, czasem nie zważając na złożoną przez organizację społeczną (ale nie rozpoznaną jeszcze) skargę do sądu administracyjnego na decyzję o warunkach zabudowy.
Uchylenie decyzji o warunkach zabudowy lub stwierdzenie jej nieważności przez sąd administracyjny, na skutek złożonej przez stowarzyszenie skargi, może doprowadzić do sytuacji, w której zrealizowana (bądź będąca na ukończeniu) inwestycja, utraci pozwolenie na budowę. Uchylenie warunków zabudowy może bowiem stanowić podstawę do wyeliminowania z obrotu prawnego pozwolenia na budowę niezbędnego do realizacji inwestycji. Zważywszy na czas trwania postępowań przed sądami administracyjnymi, nie jest to sytuacja wyjątkowa. Przyjmując najbardziej niekorzystny dla inwestora scenariusz, obejmujący uchylenie, bądź stwierdzenie nieważności decyzji o pozwoleniu na budowę, z uwagi na wcześniejsze wyeliminowanie z obrotu prawnego warunków zabudowy, inwestor staje niejednokrotnie przed widmem konieczności rozbiórki postawionych budynków. Czy to pozornie korzystne dla gminy i mieszkańców rozstrzygnięcie w istocie zawsze takie jest?
EFEKT ODWROTNY OD ZAMIERZONEGO
Radość lokalnej społeczności z wizji rozbiórki obiektów inwentarskich oraz ze sprawy wygranej przez stowarzyszenie, działające przecież na jej rzecz, może być jednak przedwczesna. Nie wolno bowiem zapominać o tym, że inwestor działa na podstawie decyzji wydawanych przez upoważnione do tego organy, wyspecjalizowane w sprawach, w których kieruje się do nich wnioski. Jeśli zatem, z uwagi na wady wydanych rozstrzygnięć, dojdzie do uchylenia bądź stwierdzenia nieważności decyzji, na podstawie których inwestor realizował lub zrealizował przedsięwzięcie, wówczas otwiera się droga do poszukiwania osób winnych takiego stanu. Z pewnością w kręgu tych podmiotów nie znajdzie się inwestor, realizujący przecież wyłącznie prawa wynikające z pozytywnych dla niego rozstrzygnięć. Jeśli zatem problem tkwi w decyzji o warunkach zabudowy, wówczas to podmiot wydający wspomnianą decyzję będzie odpowiedzialny za ewentualne roszczenia inwestora związane z koniecznością rozbiórki obiektów. Należy przy tym dodać, że roszczenia te wielokrotnie mogą sięgać kwot, które przekraczają budżet niejednej gminy, a tym samym prowadzić do ich bankructwa.
CZY NA PEWNO O TO CHODZIŁO?
Organizacje społeczne, biorące udział w wielu postępowaniach, skarżące „dla zasady” wszelkie rozstrzygnięcia korzystne dla inwestorów, planujących realizację przedsięwzięć budzących społeczny sprzeciw, winny mieć na względzie, iż nie zawsze ich działanie niesie za sobą same korzyści, zarówno dla lokalnej społeczności, jak i dla gmin. Postawienie gminy przed widmem konieczności zapłaty na rzecz inwestora gigantycznego odszkodowania w przypadku, gdy inwestycja została zrealizowana, nie jest z pewnością tym, o co takim organizacjom chodzi. Konieczne jest zatem właściwe wyważenie interesów wszystkich stron, przed złożeniem skargi do sądu administracyjnego. Brak wiedzy odnośnie konsekwencji działań podejmowanych przez organizacje społeczne może prowadzić bowiem do katastrofalnych dla gmin skutków, a co za tym idzie także dla jej mieszkańców, bo ostatecznie to oni, a nie Wójt, zapłacą za niefrasobliwą krótkowzroczność organizacji społecznych